BLOG O ŻYCIU NA WSI

04 stycznia 2018

DLACZEGO WYBRAŁEM AKURAT TĄ WIEŚ?




DLACZEGO WYBRAŁEM AKURAT TĄ WIEŚ?

Mogła nam się okolica nie spodobać?

Jak się tu znalazłem?
  Daleko - podwarszawska miejscowość, w której czas się zatrzymał gdzieś na latach osiemdziesiątych zeszłego wieku.
  Dwu i pół hektarowe gospodarstwo kupiłem kilka lat temu za równowartość sprzedanej w Warszawie kawalerki.
  Posiadłość skusiła nas (podkreślam NAS – gdyby nie chciała tego moja żona – nic by się nie udało, to nie mogła być tylko moja decyzja!) swoją urodą, położeniem poza cywilizacją, a jednocześnie w miarę blisko niej.

Dla mnie najważniejsza była możliwość wykopania stawu – są tu wysokie pokłady wody gruntowej.
  Ziemia – szósta klasa, trochę łąki, trochę pola, kilka drzew. Zabudowania w niezłym stanie. Zamienić kawalerkę na coś takiego? – zastanawialiśmy się może z pięć minut.
  Od tego momentu za chwilę minie osiem lat.
  Oczywiście nie mieszkaliśmy w tej sprzedanej kawalerce – mieszkaliśmy w moim domu rodzinnym. Dom rodzinny znacznie bliżej Warszawy –  obecnie właściwie wchłonięty przez miasto. Ale dawniej – w latach mojego dzieciństwa i młodości okolica była bardzo podobna, do tej która teraz stała się moją okolicą. Może gdzieś mam to wdrukowane: otwarte tereny, pierwotna wolność w przemieszczaniu się własnymi ścieżkami, bezludzie, odbieranie przyrody i wtapianie się w naturę, spokój. Tak można nazwać pokrótce to, czym się kierowałem szukając mojego zakątka.
A to znów moja posiadłość.

  Ale tych nienazwanych odczuć, pragnień i jakiś w ogóle atawizmów jest znacznie więcej. I one mnie tu przyciągnęły – nie ukrywam – wbrew wielu przeciwnikom i przeciwnościom.
  Więc kupiliśmy piękny, zielony, soczysty, świeży kawałek Ziemi.
Dwa lata później wykopałem staw – około 2400 m2 powierzchni wody , głęboki na 3 – 4 metry (w zależności czy jest sucho czy mokro, poziom wody zmienia się niemal o metr). Staw kosztował mnie tyle co średniej klasy auto. Więc nie żałuję: po sześciu latach moje auto było by już starym gratem, a staw nadal prezentuje się nieźle i daje mi tyleż radości, co i kłopotu. 

Staw w zimowej odsłonie
...ale w letniej jest jeszcze fajniejszy.

  Później przez trzy lata remontowałem dom. To znaczy właściwie przebudowywałem – i doprowadziłem go do stanu używalności na tyle, że dwa lata temu mogliśmy się przeprowadzić. Chociaż warunki mieszkalne nadal mamy dalekie od standardowych. To, że dom jest wciąż nie wykończony to wyłącznie moja wina. Nie potrafię skupić się na jednej czynności; mam za dużo pomysłów, które staram się natychmiast wcielić w życie. Stąd ciągłe niepoukładanie i  rozgardiasz wokół mnie. Mnóstwo rozpoczętych i nie zakończonych prac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz