W forcie w Piątnicy
Łomża i okolice w długi weekend.
Przez Łomżę na ogół przemyka się nie zatrzymując się w niej nawet na chwilę. A my, jeżdżąc stosunkowo często na Suwalszczyznę, od jakiegoś czasu zaczęliśmy sobie w Łomży i w jej okolicy robić krótkie przystanki. Tak trafiliśmy do dworku w Drozdowie. To bardzo urokliwe miejsce. W dworku, przynajmniej kilka lat temu było muzeum przyrodnicze. A sam budynek był otoczony świetnie zachowanym parkiem.
Innym razem zatrzymaliśmy się na chwilę przy fortach w Piątnicy. Jeszcze kiedy indziej trafiliśmy do skansenu w Nowogrodzie. Ta miejscowość jest oddalona od Łomży kilkanaście kilometrów.
Ostatnio, jesienią trafiliśmy znów do jednego z fortów w Piątnicy, w którym zarządzała pani Elwira. Prowadzi ona „przytuloną” do fortu stadninę koni, a także sporadycznie udziela gościom noclegu. Po rozmowie z nią postanowiliśmy wrócić w to miejsce na dłużej. Okazja zdarzyła się w ostatni długi majowy weekend.
Czy było warto zatrzymać się w tym tranzytowym mieście?
Zwiedzanie okolic zaczęliśmy już podczas drogi do Łomży. W Śniadowie skręciliśmy w stronę Nowogrodu, by jeszcze raz odwiedzić tamtejszy skansen. Kilka kilometrów dalej, w Szczepankowie obejrzeliśmy potężny gotycki kościół z XVI wieku, który góruje nad okolicą i wygląda, zwłaszcza na tle wiejskiej zabudowy wyjątkowo okazale. https://zabytek.pl/pl/obiekty/kosciol-par-pw-sw-wojciecha-biskupa-i-meczennika-3867

Kościół w Szczepankowie
Do Nowogrodu dojechaliśmy już dosyć późno. Więc tego dnia skansenu nie zwiedziliśmy. Poszliśmy jedynie pospacerować nad Narwią, a następnie ruszyliśmy do celu naszej podróży – do Piątnicy, do Fortu II, gdzie mieliśmy umówiony nocleg u pani Elwiry.
Umocnienia w Piątnicy wybudowali Rosjanie pod koniec XIX wieku. Pierścień pięciu fortów miał bronić przeprawy przez Narew. Forty w Piątnicy są położne na wysokim brzegu rzeki, a nasypane obwałowania wynoszą teren jeszcze wyżej. Dzięki temu z fortów roztacza się piękna panorama na Narew i Łomżę.

Nasze córki na koniach, a w tle panorama Łomży. Widok z fortu II
Prawobrzeżna część umocnień, którą zwiedzaliśmy jest ziemno - betonowa. Założenie i same budowle zachowały się w niezłym stanie, chociaż odegrały pewną militarną rolę podczas wojny polsko – bolszewickiej, jak i kampanii wrześniowej.

Koszary forteczne Fortu II w Piątnicy
Przed wrześniem 39 roku Polacy unowocześnili forty poprzez pobudowanie małych, najwyżej dwuosobowych schronów na szczycie fortecznych wałów oraz wykopali system transzei do zaopatrywania tych malutkich bunkrów. Widok tych naprawdę mikro umocnień jest dosyć przygnębiający, zwłaszcza jak się zestawi je ze skalą niemieckich bunkrów z tego okresu (na przykład Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego). Z tej perspektywy nasze przygotowania do wojny obronnej wyglądają jak jakiś ponury żart. Wzniesione czterdzieści lat wcześniej potężne betonowe carskie umocnienia wyglądają naprawdę znacznie solidniej.

Forty w Piątnicy
Po przyjeździe – wieczorem poszliśmy jeszcze z latarkami obejrzeć forty. Myślę, że takie nocne zwiedzania, zwłaszcza dla dzieci musiało być niezwykłym przeżyciem. Większość fortu II jest niedostępna, jednak obejrzeliśmy część kaponier ( fortecznych stanowisk ogniowych), weszliśmy do pozostałości po koszarach, obejrzeliśmy jedną ze wspomnianych wyżej polskich, przedwrześniowych „nadbudówek”.

Toaleta w Forcie II

Zwiedzanie fortów wymaga odrobinę poświęcenia…
Następnego dnia poszliśmy na pobliską strzelnicę – do fortu III. Przed strzelaniem weszliśmy do muzealnej sali, gdzie obejrzeliśmy militaria z czasów pierwszej i drugiej wojny światowej, posłuchaliśmy opowieści o nadnarwiańskich umocnieniach i fortyfikacjach wojskowych. Wizyta w muzeum była dla nas pouczającą i ciekawą lekcją historii. Jeszcze więcej wrażeń dała nam jednak wizyta na strzelnicy.
Po krótkim poinstruowaniu jak mamy się obchodzić z bronią mogliśmy poćwiczyć oko strzelając kolejno z krótkiej broni, potem z kbks-u, aż wreszcie dane nam było postrzelać nawet z Kałasznikowa, co robi niezłe wrażenie!

Córka z Mauserem wygląda groźnie…
Obsługa strzelnicy była bardzo sympatyczna, cena chyba niewygórowana, naprawdę polecam wizytę na strzelnicy w Forcie III w Piątnicy! http://strzelnicaforty.pl/
(Przy okazji przekonałem się, że nie ma co zadzierać z moimi dziewczynami, to znaczy z młodszą córką i żoną – strzelały dużo celniej ode mnie!)
Po południu pojechaliśmy obejrzeć Łomżę. Miasto w czasie wojny zostało prawie zrównane z ziemią i oczywiście jako miejscowość prowincjonalna nie miało tyle szczęścia co na przykład Warszawa i nie zostało zrekonstruowane. Krótko mówiąc: niespecjalnie jest co w Łomży oglądać – przynajmniej jeśli chodzi o zabytki architektury. Ma odbudowaną katedrę, warto się przejść po stylizowanym rynku, charakterystycznym punktem jest wieża ciśnień, tu i tam odbudowano pojedynczy budynek w stylu historycznym.
Obowiązkowe zdjęcie z Hanka Bielicką, która odpoczywa sobie nieopodal łomżyńskiego rynku…
Dzięki tej przerzedzonej zabudowie jest za to w Łomży zielono i przestrzennie. Niewątpliwym atutem jest też piękny widok z wysoko położonego miasta na dolinę Narwi.
W Łomży odwiedziliśmy Muzeum Wschodniomazowieckie https://4lomza.pl/index.php?k=281 z ciekawą wystawą czasową dotyczącą rękodzielnictwa okolic Łomży, (podziwialiśmy wycinanki z papieru, kwiaty z bibuły, tkane makaty, czy haftowane obrusy.) Inna część ekspozycji dotyczyła miejscowego wydobycia i obróbki bursztynu. (Kto by się spodziewał, że tak daleko od morza całkiem nie dawno wydobywano spore ilości tego cennego surowca!). Ale najbardziej mi zapadła w pamięć i zrobiła największe wrażenie wystawa około dwustu lamp naftowych. Od olbrzymich, ozdobnych, z porcelany, takich które oświetlały najbogatsze rezydencje, przez mniej ozdobne – takie, jakich używano w dworach czy w mieszczańskich pokojach, aż po takie typowe – przenośne, czy montowane przy dorożkach. Bardzo fajna i bogata kolekcja!
Po powrocie do Piątnicy, znów pod osłoną nocy poszliśmy zwiedzać fort I. I znów uważam, że była to bardzo dobra decyzja, ponieważ ciemność dodawała ponurym schronom dodatkowej aury tajemniczości i nutkę emocji. A widok na rozświetloną Łomżę z wysokich wałów fortu robi niesamowite wrażenie…

Widok przez otwór strzelniczy kaponiery w Forcie I na kościół w Piątnicy.

Forty w Piątnicy. Niżej się nie dało zejść, bo woda...
Trzeciego dnia musieliśmy już niestety wracać do domu. Rano moje córki wykupiły sobie jeszcze u pani Elwiry godzinę jazdy na koniu, a następnie wyruszyliśmy znów do skansenu w Nowogrodzie.
Tym razem udało się go nam zwiedzić. Skansen nie jest rozległy, ale za to bardzo malowniczo położony na wysokim brzegu Narwi. Drewniana zabudowa zawsze wygląda uroczo, a jej wyposażenie przybliża sposób życia naszych pradziadów oraz ich kulturę, więc taki skansen zwiedza się z przyjemnością. W takich miejscach zwykle nachodzi mnie refleksja, że piękno i sztuka w życiu tych prostych, zapracowanych i biednych ludzi była czymś istotnym. Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach poświęcamy jej tyle uwagi co dawniej. Wtedy dbano o detale wykończenia nawet najprostszych przedmiotów codziennego użytku. Zwykle każdy prosty zydelek, ważąchiew, czy foremka do masła lub sera miały jakieś rzeźbienie, chociaż ozdobne nacięcie, nie był to prymitywny kawał drewna spod siekiery ale maleńkie, niepowtarzalne dziełko sztuki. A dzisiaj? Otaczamy się masowymi wyrobami meblarskimi, plastikiem i kiczem.

Skansen w Nowogrodzie.
Z Nowogrodu pojechaliśmy z powrotem w stronę Łomży – wzdłuż Narwii, w poszukiwaniu przedwojennych polskich schronów. Odnaleźliśmy dwa z nich. Pierwszy w polu, dwa, trzy kilometry od Nowogrodu. Kolejny kilka kilometrów dalej. Nie jest łatwo je odnaleźć. Ale warto spróbować.

Bardzo dobrze zachowany polski schron w okolicach Nowogrodu nad Narwią.

Chyba się poddają…?
Jadąc szosą wzdłuż Narwi trafiliśmy także na ten przeuroczy zakątek, skąd pozachwycaliśmy się widokiem na rzekę i dalszą okolicę.

Nad Narwią w połowie drogi między Nowogrodem a Łomżą.
I stamtąd, przez Łomżę wróciliśmy do domu.
Kolejny raz przekonaliśmy się, że przy odpowiednim nastawieniu się i zaplanowaniu wycieczki nawet miejsca zupełnie nieturystyczne, nieznane i nietypowe potrafią zaskoczyć różnorodnością doznań, poszerzyć wiedzę, pozwolić zatrzymać się i spojrzeć z innej perspektywy na otaczającą nas rzeczywistość. A chyba po to wyrusza się na wędrówki.
Na podwórzu u Pani Elwiry bawimy się w wojnę…
Maj 2017r.
Aż żal że nas tam nie stało. LL
OdpowiedzUsuńCo się odwlecze to nie uciecze... pz
OdpowiedzUsuń